Marzenia się spełniają, ale nigdy tym, którzy tylko marzą – Adam Rem
Dość często słyszę od kobiet różne historie o tym, jak mają trudności z realizacją swoich potrzeb i pragnień. Jak boją się chcieć więcej i bardziej… Jak 10 razy analizują, czy dany krok będzie słuszny czy też nie i co „ludzie” powiedzą? Jak niejednokrotnie próbują zagłuszyć w sobie tę chęć do zmian i czegoś nowego. Często mówią, że muszą wybierać pomiędzy swoimi pragnieniami a wyznaczonymi przez innych oczekiwaniami, że chciałyby, aby było jak teraz, ale jednocześnie tęsknią za jakimś dreszczykiem nowego. Często muszą wybierać pomiędzy swoim zadowoleniem i satysfakcją, a zadowoleniem otoczenia. Te kobiety zwykle prowadzą dość zachowawcze życie, według określonych a nawet narzuconych norm społecznych. Kurczowo trzymają się tradycji, odpowiedzialnego sposobu na codzienność i trzymania się reguł, które w międzyczasie mogły stracić na aktualności. Ktoś kiedyś ustalił te reguły, ale czy to znaczy, że muszą one być na zawsze? Czy już zawsze kobieta musi być wszechogarniaczką życia w roli drugoplanowej?
Tak właśnie…wiele lat temu. Nasze schematy myślenia, a co za tym idzie zachowania są silnie skorelowane z naszym pochodzeniem. I tutaj nie chodzi tylko o nas samych, ale o nasze matki, babki, prababki. Jeśli pochodzisz z rodziny, gdzie tradycja była najważniejsza, była ona zapewne przekazywana z pokolenia na pokolenie. Te same przekonania babka przekazywała matce, a matka córce i ona swojej córce itd. Powielane były wszelkiego rodzaju normy, zasady, schematy myślenia. Wiedziałaś o tym, że w zależności od tego, gdzie wychowywały się Twoje przodkinie – wieś czy miasto, w jakich rodzinach biednych, zamożnych, chłopskich, czy hrabiowskich, nasze babki i prababki pełniły określone, często trudne role społeczne, lub były uważane za wyjątkowe w społeczeństwie. Ten podział był bardzo widoczny w okresie międzywojennym.
Zasady i normy przekazywane z pokolenia na pokolenie
Jeśli kobiety w Twojej rodzinie miały bardzo głęboko wpojone określone zasady, z pewnością były one przekazywane kolejnym pokoleniom. Jednak jakby się tak zatrzymać i spojrzeć na to z boku, odkryjemy, że żadna z tych norm nie była lepsza lub gorsza. Bo już wtedy kobiety, jak miały taką możliwość, wyjeżdżały do pracy za granicę lub do innego regionu Polski i ku swojemu zdziwieniu odkrywały, że tam są inne zasady.
Dlaczego o tym piszę?
Można powiedzieć, że od tamtych czasów minęło aż i tylko 100 lat. Z drugiej strony, to, co działo się te 100 lat temu, w wielu regionach Polski jest nadal aktualne!
Jeśli nasi rodzice wychowali nas w określony sposób, wpoili nam określone zasady, przekazali swoje przekonania i normy i nie mamy możliwości zestawienia ich, chociażby z zasadami u innych, nie zrozumiemy, że można inaczej. Nasz
światopogląd będzie bardzo ograniczony. Wydawałoby się, że żyjąc na przełomie XX i XXI wieku jesteśmy bardziej świadomi, a jednak nie koniecznie.
I dopiero jak wyściubimy nosa i zrozumiemy, że tą samą rzecz można zrobić na wiele różnych sposobów, że jak nie spędzisz tradycyjnych świąt z rodziną, ale spędzisz je np. z przyjaciółmi lub partnerem / mężem i dziećmi, śmigając na nartach, też będzie ok. Świat nagle nie wyrzuci Cię ze społeczeństwa tylko dlatego, że poczułaś chęć zrobić coś inaczej, odważniej…Może dla niektórych dziwaczniej…Ale tu jak zwykle nasuwa się pytanie: Kto decyduje o tym co jest „normalne”? Dla jednego normalną rzeczą będzie biegać nago po śniegu, a dla drugiego zjeść co niedzielę rosół z rodzicami.
Co i dla kogo znaczy tradycja?
Ktoś powie, że jak przestaniemy przejawiać zachowania znane od setek lub tysięcy lat, to znikną wszelkie tradycje i przestaną mieć znaczenie. I tutaj znowu pojawia się pytanie, co dla kogo oznacza tradycja? Nie trzeba daleko szukać, ale w różnych zakątkach Polski ludzie różnie obchodzą te same tradycje. Co pokazuje, że można ją zachować, ale można ją zmodyfikować lub mieć na nią swój autorski pomysł. Tak naprawdę jakby zapytać każdej gospodyni przed Świętami, co by najchętniej teraz zrobiła, to pewnie by odpowiedziała, że chciałaby, aby te Święta jak najszybciej przeszły. Schemat wielkich spotkań rodzinnych i dwunastu potraw może w końcu się znudzić. I to całkiem normalne. Tak samo jak może się znudzić co sobotnie sprzątanie, codzienne robienie zakupów lub po prostu nieustanne myślenie o tysiącu spraw. Nikt nie zrozumie życia kobiet tak, jak inna kobieta.
Z ostatnich obserwacji zauważam dużą dysproporcję między codziennymi obowiązkami nas-kobiet a obowiązkami mężczyzn, partnerów. W momencie, kiedy kobieta ma już dość i chciałaby partnerstwa, wsparcia na co dzień może dochodzić do oporu ze strony przeciwnej, bo przecież „od zawsze” tak było, że to kobieta ogarniała dom, dzieci, zakupy itd. To były jej obowiązki. No właśnie były…
Samymi marzeniami nic nie zmienisz
Współczesne kobiety coraz częściej uświadamiają sobie, że nie chcą tylko takiego życia, coraz częściej marzą o czymś zupełnie innym. Tylko samymi marzeniami nic nie zdziałamy, tu potrzeba odwagi i determinacji w przybliżaniu swojego celu. Zawsze bardzo mocno kibicuję wszystkim Paniom, które odrzuciły swoje niewygodne życie i nie dały się stłamsić swoim wewnętrznym głosom niepewności.
I tak zbliżając się do tematu tego artykułu – co lubię, czego pragnę? Może się okazać, że jesteśmy tak mocno osadzone w ramach naszych matek, babek i prababek, że nie wiemy co MY lubimy. Jakie MY mamy pragnienia. Jakie MY mamy marzenia?
Czy przypadkiem nie realizujemy marzeń i pragnień naszych rodziców? Lub oczekiwań i pragnień naszych mężów, partnerów i dzieci? Jeśli masz wokół siebie odpowiednich ludzi, to będą Ci kibicować i współuczestniczyć w Twojej przemianie. Zobaczysz, że warto się odważyć 🙂 Ja też przez to przechodziłam 😉